PRZECIEŻ WIEDZIAŁAŚ,
ŻE JESTEM WĘŻEM..
CZYLI KRÓTKA BAJKA O TYM, ŻE TWOJA MIŁOŚĆ GO NIE ZMIENI
Tkwiąc w toksycznych związkach potrafimy wymyślić tysiące argumentów przemawiających za tym, by podtrzymywać nieudaną relację. Kiedy nasz partner nas krzywdzi usprawiedliwiamy go, bierzemy winę na siebie – robimy wszystko, byle tylko nie odczuwać do niego złości. Często boimy się, że poprzez jej wyrażenie, poprzez działania obronne, skrzywdzimy swojego oprawcę i zrobimy krzywdę komuś, kto zawsze powinien być dla nas najważniejszy. Zaprzeczanie faktom, niechęć do uznania rzeczywistości takiej, jaka jest, mści się okrutnie. Ku przestrodze wszystkich kobiet, budujących na słowach swoją iluzję na temat miłości, opowiem zasłyszaną gdzieś bajkę o wężu..
BAJKA O WĘŻU
Nad strumieniem, w małej chatce, żyła sobie kobieta. Czuła się bardzo samotna. Pewnego dnia, gdy jak zwykle szła rankiem zaczerpnąć wody ze strumienia, na brzegu znalazła poranionego węża. Ulitowała się nad nim. Zabrała go do swojej chatki, opatrzyła rany, ułożyła na miękkiej poduszce w koszyku. Codziennie go doglądała, poiła, karmiła i z czasem…pokochała. Pod jej troskliwą opieką wąż wracał do sił. Ale kiedy któregoś wieczoru jak zwykle pochyliła się nad koszykiem, by go pogłaskać, wąż nagle skoczył i ją ukąsił. Był jadowity. Kobieta, zwijając się z bólu w śmiertelnych męczarniach, zapytała go ostatkiem sił: „Wężu, dlaczego to zrobiłeś? Uratowałam ci życie, poświęciłam się dla ciebie, pokochałam…”. I usłyszała w odpowiedzi: „Sama jesteś sobie winna, kobieto. Przecież wiedziałaś, że jestem wężem…”.